sobota, 17 maja 2014

05. Walentynki


Tomas, dotarłszy do domu, od razu, bez słowa skierował się do pokoju. Tam opadł na łóżko i wyciągnął z szuflady stary zeszyt, w którym niegdyś zapisywał teksty swoich piosenek i swoje przemyślenia. Złapał a długopis i po prostu pisał to, co przyszło mu na myśl. Normalnie jak Violetta, pomyślał. W momencie gdy zdał sobie z tego sprawę zaśmiał się pod nosem, jednak nie przestał skrobać w zeszycie. Ślady, jakie pozostawiał po sobie czarny długopis układały się w pierwszą literę. L...

Tymczasem Leon za wszelką cenę starał się "wrócić w sobie normalność". Zapomnieć o tych wszystkich bzdurach, jak określał to w głowie, gdy myślał o sprawach związanych z Tomasem. Postanowione, nigdy nic do niego nie czuł. A nawet gdyby - nie może nic do niego czuć. Po prostu nie może. To chore. To nienormalne. To dziwne. To złe.
"Nie ma nic złego w tym, co czujesz" - czy nie tak zawsze powtarzają ci wszyscy idioci w operach mydlanych? Tylko, że oni zazwyczaj czują coś do płci przeciwnej...
Leon, zmęczony nawałem paskudnych myśli, zanurzył głowę w poduszce, usiłując zasnąć. Nie potrafił jednak się uspokoić. Udało mu się to dopiero kilka godzin później. Odpłynął.

Następnego dnia w studio chodził przygaszony. Nie czuł się sobą. Wszystko go denerwowało, zdawało się wychodzić na przeciw temu, co robił. Tego dnia były walentynki. Nigdy nie lubił tego święta, jednak w tym dniu szczególnie go drażniło. Studio udekorowano czerwonymi i różowymi ozdobami. Wszędzie pozawieszane były balony w kształcie serc i kolorowe wstążki, do bólu przypominające te, które Violetta zwykła wiązać sobie przy spódniczkach. Dziewczyny chichotały, pokazując sobie na wzajem kartki i prezenty, które dostały i czytały je na głos. Wszystkie ubrane były w czerwień bądź róż. Leon czuł, że nie pasuje do tego całego wariactwa. Miał ochotę jak najszybciej stamtąd zwiać, jednak wiedział, że nie może bez powodu opuścić lekcji. Zrezygnowany, powędrował w stronę swojej szafki. Przetrącając jej zawartość, natknął się nagle na coś, czego wcześniej tam nie było. Kartka. Kartka walentynkowa. Czerwona, z wielkim brokatowym sercem na froncie. Pierwsza myśl podpowiadała mu, że to od Violetty, jednak... Przecież ona nawet się do niego nie odzywała. Przewrócił walentynkę na drugą stronę, jednak była pusta. Nie zamierzał się tym przejmować. Cisnął ją gdzieś w głąb szafki, zabrał strój na zajęcia z tańca i poszedł się przebrać. Był przekonany, że tak oto zaczynają się najgorsze Walentynki w jego życiu. Zazwyczaj spędzał ten dzień ze swoją ówczesną dziewczyną. A teraz... Teraz był sam. Nie miał drugiej połówki, z którą mógłby podzielić radość związaną ze świętem zakochanych. Ale... sam tego chciał. Może tak jest lepiej. Niby czemu miałby być z kimś, kogo nie kocha?  

Kilkanaście minut później Tomas wpadł spóźniony na lekcję. Prowadzący ją Gregorio spojrzał na niego jak na coś zdechłego. Hiszpan miał odpięty plecak, który pospiesznie rzucił w kąt sali, koszulkę założoną na lewą stronę i dresy z niezawiązanym sznurkiem. Po przyjęciu reprymendy od nauczyciela, dołączył do reszty uczniów. Ustawił się obok Violetty, która podeszła do niego i przywitała się, trzepocąc rzęsami. Leon spojrzał na nią z niedowierzaniem. To było dość komiczne widowisko, widzieć ją, łaszącą się do Tomasa. Po chwili zobaczył, jak zawiązuje na sznurek przy jego spodniach na kokardkę.
"Jeżeli myśli, że wywoła tym moją zazdrość, to jest w błędzie" - powiedział sobie Meksykanin w myślach. A jednak coś poczuł. Jednak to nie o brunetkę był zazdrosny, lecz...
"Dość Leon, dość tego".
Wypierał się wszystkiego, co w jakikolwiek sposób kojarzyłoby się z Tomasem. Nic do niego nie czuje. Przecież nie może nic do niego czuć. To chore.
- Leon, skup się wreszcie na zajęciach! Ostatnio tańczysz gorzej niż ta pokraka! - warknął Gregorio, wskakując palcem na Tomasa.
- Niech pan da mu spokój! - warknął Hiszpan.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Walentynki to dawno temu były, ale co tam. YOLO.
Nic się nie dzieje, ale okej.
Może się jeszcze rozkręci. A może nie. XD
Tomuś broni Lełosia tak soł romantik.
Co z tego będzie, co z tego będzie?

4 komentarze:

  1. Takie soł, soł, soł romantik.
    Głupia Violka myśli, że jak będzie podrywać Tomiego to Leoś będzie zazdrosny o nią XD
    Nie potrafie pisać komów.
    I mam nadzieję, że szósteczka pojawi się szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy leomas <3 ???
    Skaikes kocham cię ale dawaj mi mojego leomasa <3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Eeeeej... :C To leon powinien mu wiązeć spodnie a nie Violetka :C #NaStosZNią
    Tak trochu mało romantico :/ leon mógł porwać Tomasa do siebie i... nie dość. Moja wyobraźnia... NIE PANUJE NAD NIĄ XD
    Ale Tomi tak w obronie. Jak rycerz. A leon to jego... księżniczka. Nie no znowu >.<
    Już lepiej nic nie piszę bo to idzie w na serio dziwne strony O.o
    Czemakm na medżik szósteczkę ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. kokardka na sznurku od dresu? No no, Violka takie brzydkie myśli ma :P
    Heredia broni Verdasa? Do czego to doszło! Zaraz, zaraz, przecież to Wasze opowiadanie... Idę czytać dalej!

    http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Traktujmy to opowiadanie z przymrużeniem oka. :) Jesteśmy wdzięczne za każdy komentarz. Leomas na zawsze!