piątek, 30 maja 2014

07. Bitwa emocji


Tomas długo jeszcze nie mógł zasnąć. Mimo iż, głównie dzięki przyłożonemu lodowi, ból brzucha prawie całkiem już zanikł, rana w sercu zdawała się tylko coraz bardziej pogłębiać. Resztką sił wyciągnął ze szpary w łóżku swój notes. Notes. Tak, to brzmi racjonalnie. Znacznie lepiej niż "pamiętnik".
Przewrócił kilka kartek, wracając do ostatniego wpisu i kilku poprzednich. Leon. Leon. Leon. Wszędzie przewijało się jego imię. Chłopak nie pamiętał, kiedy napisał to wszystko. Tak dużo o nim myślał? Tyle uwagi mu poświęcił? Jak widać nie było warto. Leon to zwykła świnia. Jednym płynnym ruchem wyrwał kartkę, na której wykaligrafowane było jego imię. Z następną, na której widniała oda o uczuciach do niego postąpił tak samo. W końcu natknął się na piosenkę, którą napisał... Tej nie potrafił się pozbyć. Ukrył ją starannie w kieszeni. Był wściekły. Cisnął zeszyt gdzieś w kąt, zanurzył głowę w poduszce i za wszelką cenę próbował usnąć.

Nazajutrz znów przyszedł do studia nieco spóźniony. Pierwszą lekcją były zajęcia ze śpiewu. Angie nie była zachwycona jego spóźnieniem, jednak nie okazała tyle jadu, co Gregorio... Zajął miejsce obok Camili i słuchał piekielnie nudnego wykładu o nutach.
Jego uwaga nie skupiała się jednak na tym, co mówiła jasnowłosa nauczycielka. W tej chwili robił wszystko, co mógł, aby wyrzucić z głowy Leona. Myśli o nim wciąż jednak powracały. Był na niego taki wściekły, a jednocześnie wciąż mu zależało. Tymczasem on miał go za nic. Po prostu za nic.

Meksykanin natomiast cały czas zerkał w jego stronę. W głowie próbował ułożyć sobie, co mu powie, jednak myśli wciąż się mieszały. Wiedział, że z chwilą gdy zadzwoni dzwonek będzie musiał do niego podejść i powiedzieć "przepraszam". Nieubłaganie zbliżał się koniec lekcji. Po ostatnim z wykonań, czyli duecie Camili z Francescą... - A może z Violettą? Leon nie zwrócił na to uwagi - nadszedł moment prawdy.
Gdy wszyscy wyszli z klasy, dogonił Tomasa. Hiszpan najwyraźniej nie miał ochoty na rozmowę, gdyż odwrócił się, ignorując próby zatrzymania go.
- Tomas... TOMASIE HEREDIA MASZ MNIE W TEJ CHWILI WYSŁUCHAĆ!!!
W oczach Hiszpana pojawił się błysk przerażenia. Zatrzymał się, jednak nie spojrzał na Leona.
- Posłuchaj... - zaczął już spokojniej. - Chcę cię przeprosić.
- Daj mi spokój - mruknął Tomas.
- To było głupie... Nie chciałem tego i... żałuje.
- Okej, trudno stało się - uciął chłopak. - Teraz daj mi spokój i zrozum: Nie chcę mieć więcej nic wspólnego z Tobą, rozumiesz? 
Po tych słowach wyszarpnął ramię z uścisku Meksykanina i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły. Wyglądał na zdenerwowanego, jednak ze złością mieszać musiało się jeszcze jakieś uczucie, tworząc tym samym bitwę emocji, toczącą się w głowie chłopaka.
- Ale ja nie mogę! Już nie mogę! - krzyczał Leon. - Tomas, czuję coś! Czuję coś... do ciebie!
Błękitnooki odwrócił się i spojrzał zaskoczony na Leona.

<><><><><><><><><><><><><><><><>
Okeeeeeej.
Powiedzmy, że zaczyna się coś dziać.
Co zrobi Tomi?

poniedziałek, 19 maja 2014

06. Cios


Tomas, gdy dotarło do niego to, co powiedział, wybiegł z sali. Wziął kilka głębokich oddechów i usiadł na podłodze pod szafkami. Jego poliki płonęły. Po co to zrobił? No po co?! Bał się, że teraz całe studio dowie się o tym, co czuje do Leona... Wezmą go za odmieńca. Zostanie sam. Całkiem sam. Objął kolana dłońmi i oparł na nich brodę. W tej pozycji pozostał aż do czasu, gdy rozległ się szkolny dzwonek. Wtem zobaczył Leona. Wstał z podłogi i potykając się, podszedł do niego.
- Leon - wymamrotał. - Musimy pogadać.
- Czego chcesz? - warknął Meksykanin.
- Aha, czyli tak dziękujesz mi za bronienie cię przed Gregorio?
Leon prychnął.
- Ja nie potrzebuję ochrony. A już na pewno nie potrzebuję jej od ciebie. Swoją drogą - co to miała być w ogóle za akcja?
- Leon, w moim sercu dzieje się coś... Coś związanego z Tobą - wypalił nagle. - Nie mogłem pozwolić, żeby Gregorio tak się na siebie wydzierał.
Chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem. Skrzyżował ręce na piersi. Z trudem ukrywał szok, jaki pojawił się na jego twarzy.
- Błagam, nie mów, że niczego nie czujesz. Wiem, że z Tobą dzieje się to samo. Czuję to, Leon. Widzę, jak na mnie patrzysz. Tak, jak nie patrzyłeś nigdy Ludmiłę. A nawet na Violettę.
- Coś ty do cholery powiedział?! Masz natychmiast to co cofnąć!
- Leon, nie możesz uciekać przed tym, co czujesz... - głos Tomasa powoli się załamywał.
Wtem Meksykanin zrobił coś, czego całkiem się nie spodziewał. Wymierzył mu cios pięścią w brzuch. Następnie przewrócił go na ziemię.
- Jesteś zerem - szepnął, pochylając się nad nim. Następnie odszedł.
Tomas podniósł się z trudem. Skierował się do wyjścia ze studia. Gdy przechodził przez korytarz czuł na sobie ciekawskie spojrzenia, bowiem z trudem powstrzymywał się od płaczu. Trzymał ręce na brzuchu, skręcając się z wszechogarniającego bólu. Nie tylko fizycznego...

Wrócił do domu, ledwie słaniając się na nogach. Rzucił gdzieś plecak i usiadł przy stole w kuchni. Ukrył twarz w dłoniach i począł szlochać. Nie płakał z bólu. Nie. Łzy płynęły z bezsilności.
- Tomas, wróciłeś już? - do pomieszczenia weszła matka Hiszpana. Chłopak nie odpowiedział. - Syneczku, co się stało? Kto cię tak załatwił? - spytała widząc, że skręca się z bólu.
- To Leon...
- Leon? Ten chłopak od Violetty? Czemu? Znowu jest o nią zazdrosny?
- Nie, to nie tak... - Tomas zaczął zaprzeczać. - Ja po prostu... już nie daję rady, mamo.
- Kochanie - kobieta podeszła do niego i pogłaskała go po włosach - nie można uciekać przed uczuciami. Musisz po prostu robić to, co dyktuje ci serce. Nic więcej.
Następnie przytuliła go do siebie. Tomas był jej wdzięczny. Nie zamierzał zwierzać się z tego, co czuje do Leona, jednak cieszył się, że była przy nim.

Tymczasem Meksykanin wyszedł na spacer do parku. W dłoni trzymał kartkę, którą dostał od jakiejś tajemniczej osoby, która nie raczyła się nawet podpisać. A co jeśli... tą osobą był Tomas? - przeszło mu przez myśl. To by pasowało... Co za idiota.
Po chwili poczuł w duchu palące poczucie winy. Męczyły go wyrzuty sumienia. Pobił Tomasa. Pobił go. Nie myślał teraz o tym, że może mieć przez to kłopoty. Nie. W tej chwili zastanawiał się jak czuje się Hiszpan. Chciał czy nie chciał musiał przyznać, że martwił się o niego. A co jeżeli zrobił mu coś poważnego? Nie... przecież to było tylko lekkie uderzenie w brzuch... Lekkie. Tak, no właśnie.
Nie mniej jednak żałował tego. Żałował tego z całego serca. Wiedział, jak ciężko będzie mu odnowić relacje z Tomasem. On mu tego nie zapomni, ale jednak... musi spróbować. Musi spróbować uzyskać jego wybaczenie. Nie może tak tego zostawić. To postanowione. Musi przeprosić Tomasa. Jak najszybciej.

<><><><><><><><><><><><><><><>
Leło taki bad boy.
Czy Tomi mu wybaczy?
Mama Tomaszka taka good babka.

sobota, 17 maja 2014

05. Walentynki


Tomas, dotarłszy do domu, od razu, bez słowa skierował się do pokoju. Tam opadł na łóżko i wyciągnął z szuflady stary zeszyt, w którym niegdyś zapisywał teksty swoich piosenek i swoje przemyślenia. Złapał a długopis i po prostu pisał to, co przyszło mu na myśl. Normalnie jak Violetta, pomyślał. W momencie gdy zdał sobie z tego sprawę zaśmiał się pod nosem, jednak nie przestał skrobać w zeszycie. Ślady, jakie pozostawiał po sobie czarny długopis układały się w pierwszą literę. L...

Tymczasem Leon za wszelką cenę starał się "wrócić w sobie normalność". Zapomnieć o tych wszystkich bzdurach, jak określał to w głowie, gdy myślał o sprawach związanych z Tomasem. Postanowione, nigdy nic do niego nie czuł. A nawet gdyby - nie może nic do niego czuć. Po prostu nie może. To chore. To nienormalne. To dziwne. To złe.
"Nie ma nic złego w tym, co czujesz" - czy nie tak zawsze powtarzają ci wszyscy idioci w operach mydlanych? Tylko, że oni zazwyczaj czują coś do płci przeciwnej...
Leon, zmęczony nawałem paskudnych myśli, zanurzył głowę w poduszce, usiłując zasnąć. Nie potrafił jednak się uspokoić. Udało mu się to dopiero kilka godzin później. Odpłynął.

Następnego dnia w studio chodził przygaszony. Nie czuł się sobą. Wszystko go denerwowało, zdawało się wychodzić na przeciw temu, co robił. Tego dnia były walentynki. Nigdy nie lubił tego święta, jednak w tym dniu szczególnie go drażniło. Studio udekorowano czerwonymi i różowymi ozdobami. Wszędzie pozawieszane były balony w kształcie serc i kolorowe wstążki, do bólu przypominające te, które Violetta zwykła wiązać sobie przy spódniczkach. Dziewczyny chichotały, pokazując sobie na wzajem kartki i prezenty, które dostały i czytały je na głos. Wszystkie ubrane były w czerwień bądź róż. Leon czuł, że nie pasuje do tego całego wariactwa. Miał ochotę jak najszybciej stamtąd zwiać, jednak wiedział, że nie może bez powodu opuścić lekcji. Zrezygnowany, powędrował w stronę swojej szafki. Przetrącając jej zawartość, natknął się nagle na coś, czego wcześniej tam nie było. Kartka. Kartka walentynkowa. Czerwona, z wielkim brokatowym sercem na froncie. Pierwsza myśl podpowiadała mu, że to od Violetty, jednak... Przecież ona nawet się do niego nie odzywała. Przewrócił walentynkę na drugą stronę, jednak była pusta. Nie zamierzał się tym przejmować. Cisnął ją gdzieś w głąb szafki, zabrał strój na zajęcia z tańca i poszedł się przebrać. Był przekonany, że tak oto zaczynają się najgorsze Walentynki w jego życiu. Zazwyczaj spędzał ten dzień ze swoją ówczesną dziewczyną. A teraz... Teraz był sam. Nie miał drugiej połówki, z którą mógłby podzielić radość związaną ze świętem zakochanych. Ale... sam tego chciał. Może tak jest lepiej. Niby czemu miałby być z kimś, kogo nie kocha?  

Kilkanaście minut później Tomas wpadł spóźniony na lekcję. Prowadzący ją Gregorio spojrzał na niego jak na coś zdechłego. Hiszpan miał odpięty plecak, który pospiesznie rzucił w kąt sali, koszulkę założoną na lewą stronę i dresy z niezawiązanym sznurkiem. Po przyjęciu reprymendy od nauczyciela, dołączył do reszty uczniów. Ustawił się obok Violetty, która podeszła do niego i przywitała się, trzepocąc rzęsami. Leon spojrzał na nią z niedowierzaniem. To było dość komiczne widowisko, widzieć ją, łaszącą się do Tomasa. Po chwili zobaczył, jak zawiązuje na sznurek przy jego spodniach na kokardkę.
"Jeżeli myśli, że wywoła tym moją zazdrość, to jest w błędzie" - powiedział sobie Meksykanin w myślach. A jednak coś poczuł. Jednak to nie o brunetkę był zazdrosny, lecz...
"Dość Leon, dość tego".
Wypierał się wszystkiego, co w jakikolwiek sposób kojarzyłoby się z Tomasem. Nic do niego nie czuje. Przecież nie może nic do niego czuć. To chore.
- Leon, skup się wreszcie na zajęciach! Ostatnio tańczysz gorzej niż ta pokraka! - warknął Gregorio, wskakując palcem na Tomasa.
- Niech pan da mu spokój! - warknął Hiszpan.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>
Walentynki to dawno temu były, ale co tam. YOLO.
Nic się nie dzieje, ale okej.
Może się jeszcze rozkręci. A może nie. XD
Tomuś broni Lełosia tak soł romantik.
Co z tego będzie, co z tego będzie?