poniedziałek, 19 maja 2014

06. Cios


Tomas, gdy dotarło do niego to, co powiedział, wybiegł z sali. Wziął kilka głębokich oddechów i usiadł na podłodze pod szafkami. Jego poliki płonęły. Po co to zrobił? No po co?! Bał się, że teraz całe studio dowie się o tym, co czuje do Leona... Wezmą go za odmieńca. Zostanie sam. Całkiem sam. Objął kolana dłońmi i oparł na nich brodę. W tej pozycji pozostał aż do czasu, gdy rozległ się szkolny dzwonek. Wtem zobaczył Leona. Wstał z podłogi i potykając się, podszedł do niego.
- Leon - wymamrotał. - Musimy pogadać.
- Czego chcesz? - warknął Meksykanin.
- Aha, czyli tak dziękujesz mi za bronienie cię przed Gregorio?
Leon prychnął.
- Ja nie potrzebuję ochrony. A już na pewno nie potrzebuję jej od ciebie. Swoją drogą - co to miała być w ogóle za akcja?
- Leon, w moim sercu dzieje się coś... Coś związanego z Tobą - wypalił nagle. - Nie mogłem pozwolić, żeby Gregorio tak się na siebie wydzierał.
Chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem. Skrzyżował ręce na piersi. Z trudem ukrywał szok, jaki pojawił się na jego twarzy.
- Błagam, nie mów, że niczego nie czujesz. Wiem, że z Tobą dzieje się to samo. Czuję to, Leon. Widzę, jak na mnie patrzysz. Tak, jak nie patrzyłeś nigdy Ludmiłę. A nawet na Violettę.
- Coś ty do cholery powiedział?! Masz natychmiast to co cofnąć!
- Leon, nie możesz uciekać przed tym, co czujesz... - głos Tomasa powoli się załamywał.
Wtem Meksykanin zrobił coś, czego całkiem się nie spodziewał. Wymierzył mu cios pięścią w brzuch. Następnie przewrócił go na ziemię.
- Jesteś zerem - szepnął, pochylając się nad nim. Następnie odszedł.
Tomas podniósł się z trudem. Skierował się do wyjścia ze studia. Gdy przechodził przez korytarz czuł na sobie ciekawskie spojrzenia, bowiem z trudem powstrzymywał się od płaczu. Trzymał ręce na brzuchu, skręcając się z wszechogarniającego bólu. Nie tylko fizycznego...

Wrócił do domu, ledwie słaniając się na nogach. Rzucił gdzieś plecak i usiadł przy stole w kuchni. Ukrył twarz w dłoniach i począł szlochać. Nie płakał z bólu. Nie. Łzy płynęły z bezsilności.
- Tomas, wróciłeś już? - do pomieszczenia weszła matka Hiszpana. Chłopak nie odpowiedział. - Syneczku, co się stało? Kto cię tak załatwił? - spytała widząc, że skręca się z bólu.
- To Leon...
- Leon? Ten chłopak od Violetty? Czemu? Znowu jest o nią zazdrosny?
- Nie, to nie tak... - Tomas zaczął zaprzeczać. - Ja po prostu... już nie daję rady, mamo.
- Kochanie - kobieta podeszła do niego i pogłaskała go po włosach - nie można uciekać przed uczuciami. Musisz po prostu robić to, co dyktuje ci serce. Nic więcej.
Następnie przytuliła go do siebie. Tomas był jej wdzięczny. Nie zamierzał zwierzać się z tego, co czuje do Leona, jednak cieszył się, że była przy nim.

Tymczasem Meksykanin wyszedł na spacer do parku. W dłoni trzymał kartkę, którą dostał od jakiejś tajemniczej osoby, która nie raczyła się nawet podpisać. A co jeśli... tą osobą był Tomas? - przeszło mu przez myśl. To by pasowało... Co za idiota.
Po chwili poczuł w duchu palące poczucie winy. Męczyły go wyrzuty sumienia. Pobił Tomasa. Pobił go. Nie myślał teraz o tym, że może mieć przez to kłopoty. Nie. W tej chwili zastanawiał się jak czuje się Hiszpan. Chciał czy nie chciał musiał przyznać, że martwił się o niego. A co jeżeli zrobił mu coś poważnego? Nie... przecież to było tylko lekkie uderzenie w brzuch... Lekkie. Tak, no właśnie.
Nie mniej jednak żałował tego. Żałował tego z całego serca. Wiedział, jak ciężko będzie mu odnowić relacje z Tomasem. On mu tego nie zapomni, ale jednak... musi spróbować. Musi spróbować uzyskać jego wybaczenie. Nie może tak tego zostawić. To postanowione. Musi przeprosić Tomasa. Jak najszybciej.

<><><><><><><><><><><><><><><>
Leło taki bad boy.
Czy Tomi mu wybaczy?
Mama Tomaszka taka good babka.

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3<3<3 jak zawsze :-*:-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Leon.... wyjdź i nie wracaj ;-; Zuy człek :c Ale Tomi wybaczy ;3 (c'nie? xd)
    Ale mama Tomka jest fajna. Nawet nie wie w jakiej kwestii doradza synowi :P
    W ogóle jest supcio tylko szkoda, że tak krótko ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Leon, jak mogłeś? Zachowałeś się jak śmieć!
    Skąd mama Tomasa to wszystko wie? O Violettcie, rywalizacji Leona i jej syna... Czyżby Heredia się jej zwierzał? Niespotykane!
    Urocza ta mama Tomasa.
    Szkoda mi naszego Hiszpana :c

    http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Traktujmy to opowiadanie z przymrużeniem oka. :) Jesteśmy wdzięczne za każdy komentarz. Leomas na zawsze!