piątek, 7 lutego 2014

02. Pustka


- Ty? Zrywasz ze mną? - spytała wyraźnie zdenerwowana Violetta.
- Tak, Violetta. Zrywam z tobą - León czuł jak z każdym słowem było mu coraz lżej. Powoli się od niej uwalniał. 
- Ale... Dlaczego? - pisnęła. 
- Violetta... bo ja...
- Nie kochasz mnie! León... Jak ja mogłam się tak pomylić... FRAAAN!
Wydawszy z siebie kolejny pisk, pobiegła w stronę Włoszki, która podała jej chusteczkę. Wydmuchała hałaśliwie nos i wtuliła się w ramiona Francesci. León nie czuł jednak żadnej empatii do szatynki. To dziwne. Tyle czasu byli razem, a dopiero teraz uświadomił sobie, że nie darzy jej żadnym ciepłym uczuciem.

- Violu, nie płacz już.. On... nie zasługuje na ciebie - brunetka głaskała Violettę po ramieniu, starając się uspokoić jej płacz.
Dziewczyna nie potrafiła tego pojąć. On zrywa z nią. Ot tak. Co zrobiła? Zawsze, odkąd się poznali była pewna, że ją kocha. Że będą razem już na zawsze. A on tak po prostu mówi jej, że to koniec. Mózg Violetty nie potrafił tego pojąć. Tak bardzo ją to bolało. Wiedziała jednak, że nic już nie może zrobić. Jedyne, czego chciała to dowiedzieć się dlaczego.

León podrzucił butelką wody, odkręcił korek i wypił kilka łyków niegazowanej H2O. Już dawno nie czuł się tak dobrze jak teraz. Wolny. Brakowało mu tego uczucia, odkąd związał się z Violettą. Teraz w każdej chwili mógł iść na imprezę i zabawić się, jak będzie miał ochotę. Uśmiechnął się na myśl, że wieczorem nie będzie musiał wysłuchiwać paplaniny Violetty. 
Wtem znów dostrzegł w tłumie Tomasa. Chłopak stroił gitarę. Spojrzenie jego ciemnobłękitnych oczu było całkowicie skupione na jej napiętych strunach. Czy miał zamiar dalej zalecać się do Violetty? Cóż, droga wolna. Zerwał z nią. Ona teraz może sobie być, z kim chce. Nawet z nim. Meksykanin poczuł, jak opuszczają go siły. Postanowił, że odpuści sobie dzisiejsze zajęcia. Potrząsając butelką wody, opuścił studio. 

Skończywszy stroić gitarę, Tomas zagrał na niej akord E. Był to dość ponury, a zarazem przejmujący dźwięk. W pewnym sensie oddawał nastrój chłopaka. Muzyka tak dobrze go rozumiała. Stanowili harmonię brzmień. Symfonię uczuć. 
Spojrzał przelotnie na tarczę czarnego zegarka, który nosił na ręku. Dwie minuty temu zaczęła się lekcja z Beto. Natychmiast poderwał się, zabrał gitarę i wbiegł do klasy. Przepraszając za spóźnienie, zajął miejsce z dala od reszty. Czuł, że potrzebuje odrobiny samotności. Rozejrzał się po klasie. Violetta z czerwonymi wciąż od płaczu oczami siedziała obok Francesci, Camili i Maxiego. W drugim kącie klasy Ludmiła zawzięcie tłumaczyła coś zdezorientowanej Naty. Andres stukał ołówkiem w podłogę, nie zwracając uwagi na kogokolwiek Nie dostrzegł jednak Leóna. Z niewyjaśnionego powodu posmutniał. Przeniósł wzrok na tarczę zegara ściennego. Wskazówki poruszały się niewiarygodnie szybko, podczas gdy on pogrążał się w królestwie rozmyślań. 
- Encontré las respuestas a mi soledad. Ahora se que vivir es soñar - z letargu wyrwał go głos Violetty i dźwięki keyboardu.
Dziewczyna patrzyła na niego spode łba uderzając z wyczuciem w klawisze. Chłopak odwrócił spojrzenie, nie zdobywając się na choćby cień uśmiechu.
- Ahora sé que la tierra es el cielo. Te quiero... Te quie... - głos dziewczyny załamał się, a klawisze ucichły. Tomas spojrzał na nią nieśmiało.
- Nie dam rady - wyszeptała, po czym wybiegła z klasy.
Beto zarządził koniec zajęć. Wszyscy momentalnie opuścili salę. Jedynie Tomas postanowił w niej pozostać. Uniósł gitarę i przejechał palcami po strunach. Grał delikatną, powolną melodię. Wydobywał z gitary dźwięki, które wyrażały jego uczucia, myśli, a za razem koiły duszę. 
Pomyślał o Leónie, który nie przyszedł na lekcje. Co mogło się mu stać? Przed oczami Hiszpana pojawiały się niezbyt ciekawe wizje. Bał się o niego? Nie, to niemożliwe. Pewnie temu zarozumialcowi nie chciało się przyjść, to wszystko. Uderzył w struny, dając upust swej wściekłości. Ukrył twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia, co robić. Nie wiedział nawet, czego chce. Co czuje. Jednym, co przychodziło mu na myśl była pustka...

<><><><><><><><><><><><><><><>
Na tym uwijmy... :-D
Jak się podoba? 
Póki co nasi dżentelmeni jedynie do siebie wzdychają. Jeszcze nie wiedzą co ich czeka, biedacy. 
Pozdrawiamy.